listopada 22, 2017

Zgniłości i Świetlicki


Świetlicki jest apostołem. Niesie za sobą filozofię powitą w dym  i chrypę. Schowany przed świat(ł)em, roznegliżowany przed wnętrznościami.  Buduje przez słowo i postać. Występując ze Zgniłościami kontrastuje nadzieję z samotnością. Traktuje o spokoju frustrata, kiedy dźwięki wokół łagodzą i unoszą. Oni biorą w cudzysłów klasyki, Świetlicki bierze w cudzysłów życie. Oglądasz i jesteś rozdrażniony a to powoduje zadowolenie. Mała, miła dysocjacja. 

M. Świetlicki, według Sputnika

Świetlik oddaje mikrofon Zgniłościom. Te eklektyzują, zawieszają punkty światła na różnych wysokościach. Odbijają się od słów Świetlickiego, robią przerwę na ruchy jego warg i znów - brzmią.   Cały występ jest wysublimowany. Różne stany skupienia przenikają siebie, tworząc balans. Czyli tak, jak powinno być w życiu. 
Są jednak momenty, kiedy zespół odrywa się od znaczenia. (Ja widzę na zmianę ptaki i gotowanie). Podważają stanowisko instrumentu i języka, ich pierwotne cechy i znaczenie. Wyśmiewając się z nich odlatują od przedmiotu, tworzą nowe niedorzeczne fenomeny i ten rozłam tworzy cierpienie w tobie, takie empiryczne, a potem jesteś odjechany.  To rozładowanie wydaje mi się konieczne. Być skurczonym w życie brzmi jak ostateczna tragedia. Jestem z wyznania absurdalistą, więc biorę to na swoją modłę.
A co o świetliku, co stracił nadzieję? Kilka (piw) chwil później rozmawiamy ze sobą. Ja jestem nachalnym odbiorcą, który w swojej drodze po melancholię sięgał nazbyt często po Świetliki. Uśmiechając się do tego smutku, szyłam  podwodne wizje utopijnego państwa nierządu i rozłamu, alkoholu i papierosów, tam gdzie można przepaść bez głosu. Możliwe, że wcale nie miałam racji. Po Świetliki i Świetlickiego nie sięgałam już później, musiałam odpocząć, poszukać innych rozwiązań. Kręciłam oczami i chwytałam po książkę, żeby ją odłożyć w spokoju na jej księgarniane miejsce. Gdy nagle po tych latach wracam przed ołtarz Świetlickiego, cały kontekst ulega zmianie. Czytam rozmowy, chcę książkę. Utrzymuję, że źle myślałam, a wpadanie w koryto własnej autorytarnej opinii jest złe. Świetlicki to człowiek, którego życie i myśl, wysublimowana na kanwie pewnej nieśmiałości i papierosa, jest wyjątkowa, jakiś byt metafizyczny. Jak pisałam w początku - Apostoł.  Na pewien sposób ta gloryfikacja jest ważna. Tak jak posunięcie, by jego twórczość negocjować z młodymi muzykami. 

Jan Sputnik

Zgniłości i Świetlicki w trakcie, według Sputnika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Masz bletkę? , Blogger